28 lip 2016

Swimming Pools 2

Hej! Pojawia się druga część swimming pools. Miał być to one shot, ale zdecydowałam napisać jeszcze jedną. Wszystko dzieje się dwa miesiące po "wypadku".
Nie trzeba czytać pierwszej części, żeby to zrozumieć, chociaż no i tak zapraszam do przeczytania lol Link do pierwszej części
Chciałam troszeczkę poćwiczyć pisanie smutów, więc no... Połowa z tego to taekookowy seks w kuchni. top!jungkook

Pairing: Vkook/ Taekook
Rodzaj: two shot

Gatunek: Fluff, Smut
Autorka: Taesoky
Beta: Kookie
Liczba słów: 4557

Ogłuszająca muzyka, jasne migające światła, drgająca podłoga, smród potu, alkoholu, ruszające się w rytm muzyki ciała. Duszność, spowodowana przez ilość ludzi i sztucznym dymem, który wydostawał się z wytwornicy, w takiej sytuacji, znajdował się właśnie Taehyung.
Po raz kolejny został zaproszony na domówkę przez Jimina, tak jak dwa miesiące wcześniej. Od tamtej pory, nie akceptował zaproszeń do miejsc, w których, wiedział, będzie alkohol. Nie ufał sobie i przyrzekł, że nie dotknie żadnego napoju, który zawiera procenty.
Tym razem, Kim znał właściciela domu i nie tylko z twarzy. Miał szansę się z nim spotkać i porozmawiać. Kim Namjoon, był miłym mężczyzną, czasem niezdarnym, ale pomimo wszystko, przyjaznym. Na początku Taehyung był nieco skrępowany, bowiem Joonie wyglądał na typowego chuligana, ale poznając go lepiej, od razu przekonał się, jaki potrafi być dobry i słodki. To nie była jedyna rzecz, która się zmieniła od tych dwóch miesięcy, ale było ich zbyt wiele, żeby wszystkie wymienić.

—Hej Tae— Taehyung przewrócił oczami, -nadchodzi koszmar.

—Jay.— Zawitał Kim, próbując przekazać samym tonem, że naprawdę nie chciał mieć nic wspólnego z mężczyzną. Starszy zatrzymał się przed nim. Był niższy od Taehyunga o parę centymetrów. Krótkie, ciemne włosy, wygolone były po bokach. Na sobie miał czarną koszulkę bez rękawów, dzięki której można było ujrzeć jego tatuaże, które znajdowały się na rękach, szyi i pod obojczykiem. Tae nigdy za nim nie przepadał, bywał nieustępliwym i czasem natarczywym. Nigdy się nie poddawał, chociaż powtarzał mu przynajmniej cztery razy, że nie jest zainteresowany.
Jay, widocznie nie załapał niewypowiedzianej prośby Tae, bowiem położył ręce na jego biodrach i przyciągnął do siebie. Próbował się w niego wtulić, przykładając nos do jego szyi. Wydostawał się od niego nieprzyjemny zapach alkoholu i chociaż zawsze próbował zaimponować Tae, to, gdy pił, stawał się odważniejszy i bardziej nachalny.
Taehyung położył dłonie na jego torsie i go odepchnął, przez co mężczyzna potknął się i o mało nie przewrócił.

—Odwal się.— Tae oddychał ciężej ze złości. Nie znosił, być dotykany bez zgody.

Park stał zdziwiony przez parę sekund, ocknął się i szybko zbliżył, co było zdziwieniem, biorąc pod uwagę jego poziom alkoholu we krwi. Rękę wplątał we włosy Taehyunga, mocno pociągając do tyłu. Syknął z ból, nie mógł się wydostać, ponieważ za każdym razem, co próbował się ruszyć, Jay zaciskał palce z większą siłą.
Zapachy, które wydostawały się z bruneta były nieprzyjemne. Tae zmarszczył nos i zacisnął oczy. Nigdy się nie spodziewał, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji. Poczuł oddech starszego na własnej szyi i próbował się oddalić, zrobić cokolwiek, na darmo.

—Odsuń się.— Taehyung otworzył oczy, zdziwiony własnym tonem głosu. Był zły, niemal wściekły. Jego krew płonęła, ciśnienie mu podskoczyło. Chwilowo zacisnął pięści, które wisiały wzdłuż jego ciała, ale zaraz potem je rozluźnił. Na szczęście, palce, co zaciskały się na jego czerwonych kosmykach, poluzowały się. Przez moment, Tae czuł ulgę, myślał, że to koniec. Zwiódł się, że Jay, widząc jego niechęć i złość, obróci się i odejdzie. Ręka, która zacisnęła mu się na podbródku, zniszczyła jego marzenia, ale tym razem Taehyung zdecydował, że nie pozwoli na więcej. Nie jest bezbronny, może i Park tak myślał, niewykluczone, że dlatego go nachodził, ale czerwono-włosy, nie jest uległy. Jeżeli coś mu się nie podoba lub jest w taki sposób traktowany, mówi to, działa. Większość ludzi go nie doceniała, bowiem nie był umięśniony i wyglądał na dosyć kruchego. Przypuszczali, że nie potrafi się bronić, że potrzebował do wszystkiego pomocy niczym wrażliwa i delikatna dziewczynka. Ale dzięki temu, nigdy nie spodziewali się odpowiedzi Tae. Za każdym razem, co chłopak widywał wytrzeszczone oczy i zaskoczony wyraz twarzy, otwierające i zamykające się usta, czerpał z tego satysfakcję.

Zacisnął ręce na ramionach starszego i mocno szarpnął, sprawiając, że Park się lekko nachylił. Używając tej pozycji, podniósł nogę i ciągnąc chłopaka na dół, uderzył go kolanem prosto w brzuch. Jay zgiął się w pół, oby dwoma rękami trzymając się za obolałe miejsce, przeklinając i jąkając z bólu.

— Jak mówię, że masz się odpierdolić to lepiej się słuchaj. — Warknął wściekły. Mało ludzi potrafiło wywołać u niego takie emocje, widocznie Jay Park był jednym z tych osób. — Następnym razem, będę celować niżej.

— Co tu się dzieje, kochanie? Wszystko w porządku? — Taehyung usłyszał głos po swojej lewej stronie, zaraz po tym, poczuł, jak ręka obwija mu się dookoła pasa i ściska w opiekuńczy sposób. Taehyung spojrzał ostatecznie na ugięte ciało Parka, po czym obrócił głowę do swojego chłopaka, podarowując mu uśmiech, który miał za zamiar go uspokoić.
Jungkook patrzył na niego, dosyć zmartwiony, na co Taehyung prawie przewrócił oczami. Był za bardzo opiekuńczy, ale za to go uwielbiał.

—Wszystko pod kontrolą.— Uspokoił go czerwono-włosy, kładąc niewinny pocałunek na jego policzku.

—Widzę.— Mruknął Kook, patrząc z obrzydzeniem na, powoli wracającego do siebie, Parka. — Chodźmy gdzie indziej.

Jungkook zacisnął nieco rękę na jego boku i zaczął go prowadzić w głąb domu. Pomijali paru ludzi tańczących na wymyślonym parkiecie i stanęli w mało zaludnionej części domu.
Taehyung oparł się o ścianę, Kook chwilę później, stanął naprzeciwko niego. Położył dłonie na biodrach Tae i na niego patrzył z lekko zmarszczonymi brwiami.
Kim nie potrafił się powstrzymać i zaczął porównywać delikatny i komfortowy dotyk Jungkooka, z tym natarczywym Jaya. Kochał, jak jego chłopak tak go trzymał, czuł się bezpieczny, nie bał się, czuł się kochany i chociaż Tae nigdy nie usłyszał tych dwóch słów od Jungkooka, ani nigdy ich nie wypowiedział, to czuł, że pomiędzy nimi coś takiego powoli się tworzyło. Z każdym spojrzeniem, z każdym dotknięciem, z każdym pocałunkiem i czasami ze zwykłym pytaniem „dobrze spałeś?”. Taehyung to czuł.
Jungkook wtulił nos w szyję Tae i wydał drgający wydech.

—Nic ci nie jest? Ten skurwysyn-

—Mówiłem, że wszystko w porządku, Kookie.— Przerwał starszy, głaszcząc uspokajająco dłonie chłopaka.

—Widziałem… Widziałem, jak cię złapał i Ja-

— Dałem sobie radę, Jungkook, nie jestem bezbronny — Po raz kolejny, nie pozwolił drugiemu dokończyć zdania. Użył bardziej stanowczego tonu, nie lubił być porównywany do księżniczki, która potrzebowała zbawienia.

Jungkook zabrał ręce z jego bioder i się oddalił, sprawiając, że ciepło znikło niemal od razu. Tae poczuł nagły strach. Może przesadził, w końcu młodszy się tylko martwił.
Jungkook obrócił głowę w inny kierunek i zaczął ponownie mówić.

—Wiem, ale… Jak kiedyś coś ci się stanie, a mnie nie będzie— Jego głos drgał, a fakt, że na niego nie patrzył, bardziej zmartwiło Taehyunga.

Usłyszawszy te słowa, Taehyung złapał w dłonie twarz chłopaka i obrócił do siebie.
—Hej, Kook, patrz na mnie.
Jungkook miał łzy w oczach, był widocznie nerwowy przez tą całą sytuację.

— Kochanie, nic się nie stało. Jestem cały, proszę nie rób tak — Tae zbliżył się do niego i ułożył na jego wargach lekki pocałunek. Czując wargi starszego na swoich, Jungkook przyciągnął go do siebie i odwzajemnił pieszczotę.
Ledwo ich usta się rozłączyły, przyległ czołem do starszego, wpatrując się w jego ciemne, pełne uwielbienia oczy.

—Chodźmy stąd— Wyszeptał w jego usta.

***

Ledwo oddalili się od domu, nerwy Jungkooka zaczęły się uspokajać. Trzymał chłopaka za rękę, jego uścisk był stanowczy, ale nie bolesny. Taehyung nie lubił być traktowany, jak szkło, wiedział o tym, lecz nie hamowało go to przed martwieniem. W końcu, był jego chłopakiem i to naturalny instynkt. Gdy zobaczył, jak Tae został chwycony przez tamtego śmiecia, krew zaczęła mu się gotować. Natychmiast zaprzestał rozmawiać z Hoseokiem, swoim współlokatorem, z którym przybył i ruszył w stronę dwóch mężczyzn. Nawet z odległości potrafił dostrzec strach w oczach Taehyunga. Poczuł nagły napływ złej energii, gniew zaczynał panować nad jego myślami i ciałem. Jego pięści się zacisnęły. Był gotowy pokazać śmieciu, co się dzieję, gdy ktoś kładzie brudne łapy na Kimie. Szedł długimi, zdecydowanymi krokami, całe jego ciało było napięte. Zacisnął zęby tak mocno aż bał się, że mu popękają. Dręczyły go okropne myśli, chciał mu zrobić krzywdę, cokolwiek, żeby tylko nie był w stanie dotknąć po raz kolejny Tae.
Pogrążony w myślach nie zauważył nawet, jak Taehyung go odpycha. Dotarł na miejsce, straszy od ich obu  był zgięty z bólu, a Taehyung stał cały, zdrowy i dumny.
Ten fakt mało go uspokoił, dalej chciał pokazać drugiemu swoją złość, ale stwierdził, że nie wyglądałoby to dobrze, dobijać już rannego mężczyznę. Mimo gniewu i zmartwienia, próbował tego nie okazywać przy swoim chłopaku. Nie był to dobry pomysł, bowiem Taehyung nie przepadał za negatywnymi emocjami, starał się być radosny dla siebie i wszystkich dookoła.
Jungkook był całkowicie inny. Nie zależało mu na byciu szczęśliwym dla innych, (chociaż zdarzały się wyjątki) często pokazywał to, co czuł, chociaż ta reguła nie dotyczyła jego życia miłosnego.
Jakby był tak odważny, zdobyłby Kima dużo wcześniej.

Spacerując, znaleźli plac zabaw. Jungkook zaczął ciągnąć Taehyunga do środka, od razu kierując się w stronę huśtawek. Usiedli na sąsiadujących miejscach, nie puszczając swoich splecionych palców. Było późno, ciemno i cicho. Dzieci, które wcześniej się tu bawiły, już dawno rozeszły się po domach. Cały plac zabaw był oświetlony tylko dwoma latarniami, a huśtawki znajdowały się dosyć daleko od obu. Lekkie światło padało na ich twarze, ładnie podkreślając ich rysy.
Siedzieli w kompletnej ciszy, oby dwoje zagłębieni w myślach. Taehyung, po chwili, zaczął się lekko odpychać nogami, sprawiając, że w pobliżu rozprzestrzenił się skrzypiący dźwięk nienaoliwionych zawiasów. Zazwyczaj ten dźwięk rozdrażniłby go, ale w tamtej chwili czuł się w dziwny sposób uspokojony.
Jungkook popatrzył na swojego chłopaka, który przyglądał mu się już dłuższą chwilę. Taehyung obdarował go miłym uśmiechem, unosząc jednocześnie brwi, rzucając niewypowiedziane wyzwanie. Jeon odwzajemnił uśmiech i powoli zaczął się rozhuśtywać.

Nie minęło dużo czasu, a dwoje chłopaków śmiało się i wygłupiało niczym dwoje dzieci, na kto huśta się wyżej. Wesoła i rozluźniona atmosfera pomiędzy nimi, sprawiła, że Jungkook przestał myśleć o wcześniejszych wydarzeniach. Uśmiechnął się sam do siebie, bo nie ma nic lepszego od wygłupiania się ze swoim chłopakiem, żeby pozbyć się stresu.
Podczas huśtania, Taehyung o mało nie spadł z siedzenia. Nachylił się niebezpiecznie do przodu i wydał tylko głośny pisk, jak poczuł, że traci równowagę. Jungkookowi o mało nie stanęło serce, ale jak czerwono-włosy zaczął chichotać, miał ochotę sam go zrzucić.

Po pięciu minutach zabawy, zatrzymali się.
Jungkook zaczął obserwować Tae, jak ten zaczął się ruszać.
Usiadł bokiem, przerzucając nogę na drugą stronę siedzenia. Kook zrobił to samo. Zajął tą samą pozycje co chłopak, siadając naprzeciwko niego.
Taehyung zaczął robić głupie miny, rozśmieszając drugiego.
Dlaczego go lubi? Sam czasami nie wie. Kim potrafi bywać dziecinny, ekscentryczny, czasami zbliża się do granicy dziwaczności. Potrafi być poważny, odpowiedzialny, gdy sytuacja tego wymaga. Przy nim nigdy nie było nudno.

— Wiesz co? — Wyrwał go z myśli Tae. — Nigdy nie powiedziałeś, dlaczego byłeś taki złośliwy wobec mnie.— Wyszeptał starszy, był wystarczająco blisko, żeby Jungkook mógł go usłyszeć. Taehyung splótł własne palce i trzymał głowę w dół.

—Ja… To żenujące.— Odpowiedział Jungkook, tym samym tonem. Wstydził się. W swoim wieku wyprawiać takie żenady. — Powiem, ale nie śmiej się.

Taehyung uniósł głowę, uradowany. Udawał poważnego, mimo tego nie powstrzymywał uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Położył rękę na klatce piersiowej, tuż nad sercem. — Obiecuję, nie będę się śmiać. — Orzekł.

Jungkook wziął głęboki oddech. Przyznanie się do prawdy nie było łatwe, zwłaszcza takiej. Jeżeli to powie, Taehyung będzie mu to wytykał do końca życia. Nie był szczególnie zadowolony z tego powodu, niemniej i tak, jeżeli ucieszy to chłopaka, był gotowy poświęcić swoją dumę. Dla większego dobra- Powiedział do siebie.

—Byłem zainteresowany i nie wiedziałem, jak zwrócić na siebie uwagę.— Przyznał się, opuszczając głowę ze wstydu. Bał się zobaczyć reakcję czerwono-włosego, ale, jak ten nie zrobił żadnego dźwięku, Jungkook uniósł nieco głowę, wystarczająco, aby na niego spojrzeć.

Taehyung przyglądał mu się bez słowa. Miał idealnie ascetyczną twarz dopiero po chwili tej wymiany wzrokowej, wytrzeszczył oczy. Niemal natychmiast zaczął się histerycznie śmiać. Łzy napływały mu do oczu i musiał się zgiąć, żeby złapać się za brzuch, który zaczął boleć od nieustannego i intensywnego śmiechu. Próbował coś powiedzieć, ale ledwo pierwsza sylaba wydostawała się z jego ust, śmiał się coraz bardziej.
— Obiecałeś!— Krzyknął zarumieniony Jungkook.
Jungkook, szczerze mówiąc nie miał pojęcia, co go tak bawiło. Może i był głupi i dziecinny, ale to nie powód do śmiechu. Każdy ma taką fazę w życiu…Prawda?
Może jednak nie każdy, zwłaszcza nie w wieku dwudziestu jeden (?) lat, ale Jungkook bywał nieśmiały, zwłaszcza, gdy miał do czynienia z takim jednym, czerwono-włosym, Kimem.
Najgorsze było to, że on sam, nabijał się z dzieciaków z podstawówki, którzy tak postępowali. A teraz patrzcie na niego, stary Jeon Jungkook, nie potrafi poderwać chłopaka.

Nie wiedział, z jakiego powodu zaczął chichotać, przez zaraźliwy śmiech Tae, czy przez własne myśli, ale w parę sekund o mało nie leżał na piasku, z łzami w oczach.

Gdy złapali oddech i się w miarę uspokoili, zdecydowali wrócić do domu Namjoona. Nie mieli najmniejszej ochoty się dalej bawić, zwłaszcza Jungkook, który był nadal przewrażliwiony. Wiedział, że bywał zbytnio opiekuńczy, ale miał to gdzieś. Nie mógł narażać Tae, chociaż udowodnił, że potrafi się sam sobą zaopiekować. Jungkook mu ufał, ale nie darzył zaufaniem pijanym, napalonym facetom.


Gdy dotarli na teren domu, Taehyung poprowadził go do swojego samochodu. Granatowy ford fiesta mk5. Nie należał on do luksusowych samochodów, ani do tych wygodnych, nie mówiąc już o jego głośności. Ale to jedyny samochód, na którego było go stać. Studiując, Taehyung nie miał dużo odłożonych pieniędzy. Pracował dorywczo w kawiarni i tylko w niektóre weekendy. Miał na tyle szczęścia, że znalazł używany samochód za dosyć przyzwoitą cenę i oczywiście nie wybrzydzał. Chociaż to nie jego wymarzony pojazd, zaczął go uwielbiać. Towarzyszył mu już parę lat i jeszcze nigdy go nie zawiódł.

Wsiedli do auta. Jungkook od razu zapiął pasy, znając Tae, chłopak nie ruszyłby dopóki wszyscy nie będą zabezpieczeni.
Podczas drogi powrotnej z placu zabaw do Namjoona, umówili się, że pojadą do apartamentu Jungkooka (i Hoseoka). Taehyung często tam sypiał, poza tym to on posiadał samochód i nie miał ochoty wracać do siebie. Teoretycznie Jungkook mógłby spać u Kima, ale wtedy musiałby wracać na drugą stronę miasta do domu.

Ledwo weszli do mieszkania, Taehyung o mało się nie potknął o buty leżące po całej powierzchni przedpokoju. Ci dwoje byli naprawdę niechlujni.
Jungkook szybko ściągnął buty, rzucając gdzie popadnie i zniknął gdzieś za ścianą.

—Piwo?— Usłyszał Tae. Nie zdążył nawet odpowiedzieć, jak usłyszał dźwięk otwierającej i po chwili zamykającej się lodówki. Zsunął buty ze stóp i położył je starannie przy samej ścianie. Zazwyczaj nie był taki dokładny, ale wolał znaleźć własne buty nad ranem. Podniósł się do pozycji stojącej i ruszył do kuchni, gdzie wiedział, znajdował się Jungkook. I rzeczywiście, ledwo przeszedł przez próg, zauważył figurę chłopaka. Młodszy trzymał butelki za szyjki i nimi nieco potrząsał, po czym postawił je na blacie. Wysunął szufladę, z której wyciągnął otwieracz i usunął kapsle. Spoglądając na niego, podniósł butelkę i wziął łyka, drugą wystawiając Tae do wzięcia.
Taehyung przeszedł obok niego, zabierając piwo i hopnął na blat.

—U Namjoona alkohol się lał litrami, a ty wolisz opróżniać swoje.— Powiedział Tae, biorąc mały łyk napoju.

—Nie moje.— Odpowiedział unosząc butelkę i szczerząc się głupio. — Hoseoka.

—Nie wiem, jak on z tobą wytrzymuje — Zaśmiał się Kim.

—Nie wytrzymuje.— Jungkook odstawił butelkę na blat obok i podszedł do niego bliżej. Położył dłonie na jego udach, lekko ściskając. — Ale nie ma wyboru.

Taehyung mruknął potwierdzająco.

Otworzył uda, zapraszając chłopaka bliżej siebie. Młodszy widocznie tylko na to czekał, bowiem chętnie zaakceptował zaproszenie. Wsunął się pomiędzy nogi chłopaka i zaczął głaskać jego uda. Dłonią ruszał do góry i na dół, czasami zaciskając palce na mięśniach.
Kim odłożył butelkę z dala od siebie, nie chciał niechcący niczego zrzucić na podłogę, zwłaszcza nie teraz, gdy atmosfera stawała się coraz gorętsza. Nie chciał tego przerywać.

Teraz, gdy miał wolne ręce, nie tracił czasu i złapał chłopaka za szyję, ciągnąc jego głowę w swoim kierunku. Ich wargi spotkały się w połowie drogi, bowiem Tae stał się niecierpliwy po zwykłym dotyku młodszego. Było tak za każdym razem, wystarczyło tylko, żeby Jungkook przytrzymał rękę trochę dłużej w dowolnym miejscu, a Taehyungowi robiło się gorąco i chciał więcej.
Otworzył usta niemal od razu, tylko czekając aż Jungkook pogłębi pocałunek, nie musiał długo czekać, bo chłopak był tak niecierpliwy, jak on.

Jungkook sunął ręce z jego ud na jego pośladki. Ścisnął, zaborczo przyciągając go bliżej kraju blatu, żeby ich ciała mogły przylegać do siebie. Całował go namiętnie, jedną ręką wędrując wyżej pod podkoszulek starszego i zatrzymując się na gołej skórze zaraz nad paskiem spodni. Taehyung lekko podskoczył.
Ręka na jego plecach była zimna i wilgotna przez wcześniejszy kontakt z zimną butelką i sprawiła, że na jego skórze pojawiły się dreszcze.
Zjechał ustami niżej, kładąc mokre pocałunki na jego żuchwie, kierując się w prawo, złapał płatek ucha pomiędzy wargi i lekko pociągnął. Gdy poczuł, jak palce wplątuję mu się we włosy, powtórzył czynność po raz kolejny, tym razem używając zębów i wywołując u drugiego cichy jęk.
Odczepił usta od skóry starszego i złapał za rąbek jego podkoszulka z intencją pozbycia się zbędnego materiału, który tylko przeszkadzał.

Materiał już leżał na podłodze, jak Taehyung się do niego uśmiechnął.
— Co taki niecierpliwy? — Zapytał, łapiąc Jungkooka za spodnie i przyciągając z powrotem do siebie. Nabijał się z Młodszego, a sam robił dokładnie to samo.

Jungkook nie odpowiedział, bowiem przyssał się do szyi chłopaka, z zamiarem zostawienia, jak najwięcej śladów. Po dzisiejszym wieczorze nie mógł ryzykować, aby takie wydarzenia się powtórzyły. Miał nadzieję, że zniechęci to takich predatorów jak Jay, chociaż Tae będzie musiał nosić szaliki do szkoły, warto było.

 Kim odchylił głowę, dając większy dostęp chłopakowi. Od razu znał powód tych czynów. Młodszy bardzo rzadko zostawiał jakiekolwiek ślady. Zrozumiał tą nagłą nachalność i nie miał tego za złe.
Syknął z bólu i zacisnął mocniej palce na jego kosmykach, gdy Jungkook ugryzł zbyt mocno.

— Mój.— Warknął Jungkook, podziwiając swoje dzieło.

—Twój. — Potwierdził starszy.

Oczy Jungkooka były niemal czarne, a ciemne włosy rozczochrane po staraniach Tae.
Starszy zwilżył sobie wargi na widok, zadowolony. Samo widzenie stanu Jeona sprawiał, że robiło mu się coraz ciaśniej w spodniach.

Jungkook złapał za własny podkoszulek i go ściągnął, pokazując swoje wybudowane ciało. Patrzył  tylko, jak starszemu poszerzyły się źrenice na widok mięśni. Wiedział, że go to kręci i jest zbędne mówić, że dlatego ma jeszcze większą pasję do ćwiczenia.
Podszedł do starszego i przyciągnął do siebie, żeby zszedł z blatu i stanął na nogach. Przysysając się do jego obojczyków, rozpiął jego jeansy i je opuścił razem z bielizną aż do łydek.

—Ju-Jungkook— Wysapał Tae, złapał za ramiona Kooka, żeby się podtrzymać i ściągnął całkowicie materiał.

—Hmm?— Mruknął w odpowiedzi, obracając starszego plecami do siebie i przyciskając go do szafki kuchennej. Jedną ręką trzymał dookoła pasa, a drugą powędrował nieco niżej, masując powoli jego męskość.

—N-nie tutaj. Hobi może wejść w każdej chwili. — Wysapał, próbując powstrzymać jęki, co chciały się wydostać z jego ust przez starania młodszego. Złapał rękami za blat, ściskając tak mocno, że jego kostki aż zbielały.

— Trudno, zrobimy mu show. —

Taehyung chciał protestować, ale jak Jungkook zaczął stymulować główkę, w tym samym czasie podgryzając płatek jego ucha, wiedział, że nie da rady.
Zbyt się pogrążył w rozkoszy, żeby teraz wszystko przerwać i zmienić miejsce. Szczerze mówiąc, nie byłby to zbyt wielki kłopot, ale nie chciał.
Palce Jungkooka zacisnęły się mocniej na jego penisie, jednocześnie przyśpieszając swoje ruchy.
W tamtym momencie, Tae się poddał całkowicie  pieszczocie. Instynktownie zaczął poruszać biodrami, żeby wyciągnąć z tego, jak najwięcej rozkoszy.

Skomlał głośno, gdy Jungkook popuścił całkowicie na nim uścisk. Miał protestować, bo był tak blisko, ale poczuł ręce na biodrach i za chwilę był przeciągnięty do młodszego tak, że przylegał pośladkami do ubranego krocza drugiego.
Jungkook był twardy, niemal boleśnie, tak długo nie dotknięty.
Kim spodziewał się usłyszeć metalowy dźwięk otwieranego paska, spodziewał się, że Jungkook zniknie, żeby iść po lubrykant. Nic się takiego nie stało, bowiem Jungkook klęknął i złapał dłońmi jego pośladki rozchylając je i przyłożył mokry, ciepły język do jego dziurki. Tae, instynktownie, odsunął się od kontaktu, ale Jeon niemal od razu przyciągnął go z powrotem do siebie.

— Gdzie się wybierasz skarbie? — Mruknął, nieco rozbawiony. Przyjechał mokrym językiem wzdłuż jego dziurki aż do kości ogonowej chłopaka, po czym dmuchnął lekko na wcześniej pieszczone miejsce, powodując, że przez całe ciało chłopaka przeszły miłe dreszcze.

—Jungkook, proszę. — Wydyszał starszy. Czuł, że ręce mu się zegną pod własnym ciężarem, więc zanim mogło do tego dojść, poprawił pozycje, kładąc przedramienia na blacie i opierając o nie głowę.

— Patrz, kto teraz jest niecierpliwy.— Powiedział nieco kpiąco, po czym zagryzł się na jędrnym  pośladku chłopaka. Słysząc syknięcie starszego, szybko ułożył pocałunek na wcześniej zranionym miejscu. — O co prosisz skarbie? Czego pragniesz?

— Twój język, chcę twój język.

Jungkook nie kazał sobie powtórzyć po raz kolejny. Złapał pośladki chłopaka i je rozszerzył. Językiem robił małe kółeczka na delikatnej tam skórze, masował i ściskał tyłek, rozkoszując się jękami, które wydobywał z czerwonowłosego. Gdy zaczął go penetrować, nogi Kima zaczęły się trząść z wysiłku i euforii.

—Boże Jungkook! — Krzyknął w swoją rękę, na której się wcześniej zagryzł, żeby nie być głośnym. Nie miał pojęcia, czy da radę się utrzymać na własnych nogach, zwłaszcza, gdy Jungkook klęczał za nim i robił cuda swoim językiem.

—Shh— uspokoił go Jungkook. Odsunął się nieco od tyłka starszego, wcześniej całując jego dziurkę. Wstał, ściągnął spodnie i przyległ do niego. — Trzymam cię— wyszeptał do jego ucha, a następnie je przygryzł.

Ręką objął jego tors i go podniósł tak, żeby chłopak stał wyżej i opierał się dłoniami o blat. Zaczął pocierać swoją ubraną erekcję o pośladki drugiego, nie mógł się powstrzymać. Nie był dotykany przez tak długi czas, należało mu się trochę ukojenia. Wolną rękę podstawił pod twarz Tae. Zgiął palce w pięść, zostawiając tylko palec wskazujący i środkowy.
Nie zatrzymując swoich bioder, — Otwórz te ładne usta, kochanie.— Wysapał.

Miał taką wielką ochotę zatrzymać tą całą grę wstępną i już go przelecieć, ale się powstrzymał. Nie sądził, że może się jeszcze bardziej podniecić, ale jak Taehyung uchylił wargi i wziął jego palce do ust, ssąc natychmiast, Jungkook tak bardzo się mylił.

Tae ssał i starannie pokrywał palce śliną, robiąc przy tym sprośne dźwięki. Jungkook nie mógł się powstrzymać i zaczął wyobrażać, że zamiast palców, to jego kutas znajduje się pomiędzy tymi pięknymi ustami. Jego penis aż drgnął przez myśl. Zastanawiam się czy nie obrócić czerwonowłosego i kazać mu klękać, lecz zdecydował, że znajdą na to czas, kiedy indziej.

Jungkook wysunął palce z warg chłopaka i wrócił do wcześniejszej pozycji. Na początku, pieścił jego wejście  samym językiem, ale po chwili dodał jeden, mokry i śliski palec.

— Jungkook, ach! Proszę, więcej!— Jęknął, drgając.

—Nie bądź niecierpliwy skarbie, nie chcę cię skrzywdzić.— Poruszał palcem z doświadczeniem. Nie spieszył się, rozciągał go jednym, próbując zrobić miejsce na drugi.

—Kook, bo nie- Ach -tak— Wysapał Tae, próbując złapać oddech, gdy Jungkook dodał kolejny palec.

Młodszy przygotowywał go dokładnie, rozciągając go palcami i penetrując językiem, co jakiś czas dodawał śliny, gdy wydawało mu się, że jest zbyt wiele tarcia. Trzeci palec nawilżył sam.
Jak zauważył, że Kim się wił i zaczął napinać mięśnie, przestał. Wyciągnął palce i wstał. Wyszedł z kuchni, zostawiając chłopaka samego. Nie zajęło mu długo, lubrykant i kondomy trzymał w pierwszej szufladce. Po drodze do kuchni, zrzucił z siebie ostatnią część ubioru, czując wielką ulgę. Był taki twardy i gotowy, jego męskość stała dumna, wygięta w kierunek jego pępka.
Wróciwszy do chłopaka, położył dłoń na jego plecach.

Taehyung nie ruszył się ze swojej pozycji, grzecznie wyczekiwał na następny ruch Kooka.

— Co tak długo?— Warknął czerwonowłosy, pełny niecierpliwości. Taki był, raz posłuszny, uległy, a raz w kontroli i dominujący, chociaż to on był pieprzony, potrafił trzymać Jungkooka na smyczy.

— Ślina nie starczy Tae, poza tym szybko wysycha, a ja nie chcę cię skrzywdzić.— Odpowiedział, kładąc szybki pocałunek na łopatce chłopaka.

Położył dłoń na włosach Tae, głaszcząc go chwilę, po czym jednym palcem przejechał powoli od karku chłopaka aż do jego rozciągniętej dziurki.

— Wygnij się ładnie dla mnie, skarbie— Mruknął Kook.
Czując, jak Taehyung na niego napierał, zabrał rękę i sięgnął po paczkę prezerwatyw, którą nabrał z sypialni. Założył gumę z doświadczeniem, nawilżył dokładnie penisa i nalał obficie na dziurkę.

Jedną ręką złapał go za biodro, a drugą swoją erekcję, napierając czubkiem wejście chłopaka, lecz nie wszedł w niego. Kim, niecierpliwy, zrobił gwałtowny ruch do tyłu, nabijając się na niego. Westchnął, trochę z bólu, a trochę z przyjemności.

— Kurwa, Tae— Jungkook odchylił głowę do tyłu zaskoczony i rozanielony. Ściągnął rękę z penisa i położył ją na drugim biodrze, powoli wchodząc do końca. Nie ruszał się przez minutkę, pozwalając przyzwyczaić się ciału Tae do intruzji. Dopiero, gdy starszy zaczął wiercić dupą i wysapał "ruszaj się", Jungkook zaczął się z niego wysuwać aż po czubek, po czym wszedł nieco szybciej i pewniej. Utrzymywał dosyć wolny rytm, zadowolony, jak słyszał ciche westchnięcia Tae.
Złapał go dookoła torsu i nieco podnosząc, zaczął kłaść mokre pocałunki na jego szyi łopatkach.

— Jung-kook ach szybciej, bo Hobi hyung! — Wysapał. Nie chciał zostać przyłapanym.

Jungkook wbił się w niego mocniej, co sprawiło, że Taehyung wydał głośny jęk.

— Nie wymawiaj imion innych mężczyzn.— Warknął, przyśpieszając tempo. — Nie, gdy cię pieprzę.

Młodszy odczepił się od jego skóry i ścisnął stanowczo za biodra. Poruszał się mocno, niemal brutalnie, zdecydowany doprowadzić starszego do euforii. Nie miał zamiaru pokazywać nikomu swojego chłopaka w takim stanie, pięknego, gotowego i ulegającego.

Gdy przyśpieszył tempo, Tae nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jęczał, niemal krzyczał z rozkoszy. Nie miał możliwości dotknąć młodszego przez ich pozycję, co go strasznie zdenerwowało. Chciał go pocałować, podrapać, zacisnąć palce dookoła jego mięśni, ale nie mógł. Jak poczuł palce w swoich kosmykach, o mało łokcie się pod nim nie ugięły.

Jungkook mocno pociągnął, odchylając jego głowę do tyłu. Wiedział dobrze, co starszy lubił.

— Czyj jesteś?— Warknął Kook, wbijając zęby w jego ramię.

—Ach! Boże Jungkook!— Tae wydawał się całkowicie zagłębiony w rozkoszy.

Jeon szarpnął ręką, która zaciskała się na jego włosach. — Odpowiedz!— Warknął ponownie.

—T-twój! Jungkook jestem twój.— Młodszy mruknął, zadowolony z odpowiedzi.

Złapał go za tors i przyciągnął do siebie, tak, że starszy prawie stał pionowo.
Ze zmianą pozycji, zmienił się też kąt penetracji i gdy Tae rzucił głowę do tyłu i wydał z siebie wyjątkowo głośny jęk, Jungkook wiedział, znalazł specjalne miejsce chłopaka.
Skupił się na stałym trafianiu tego samego miejsca, rozkoszując się dźwiękami, które wydostawały się z ust starszego.
Był blisko, ciepło w podbrzuszu zrobiło się niemal do nie wytrzymania. Wiedział, że długo nie da rady, więc chwycił mokrą, od wczesnego nasienia, męskość Tae i zaczął go pieścić zgodnie ze swoimi pchnięciami.

—Jun-ach! Jeon!— Powtarzał w kółko niczym mantrę, zbliżając się do swojego szczytu. Ręka na jego penisie i ciosy w jego prostatę były dla niego zbyt dużo i odchylił głowę i szeptał nieustannie imię Jungkooka podczas swojego szczytowania.

Kook puścił penisa Tae i pozwolił sobie skupić się tylko i wyłącznie na swoim orgazmie. Złapał go mocno, popchnął do wcześniejszej pozycji i zaczął go penetrować zaborczo, chaotycznie, czując, jak się zbliża.

—Twój— Westchnął Tae.

Wystarczyło to jedno słowo i młodszy stracił całkowicie rytm, dochodząc. Przytulił czerwonowłosego do siebie i pchnął parę razy, próbując przedłużyć, jak najwięcej, to piękne uczucie.

Ostatkiem sił, wyszedł z niego i zajął się zużytą prezerwatywą, po czym wrócił, wziął cichego chłopaka na ręce i zaniósł go do łóżka.

Jungkook zniknął na parę minut, zostawiając go samego ze sobą. Nie wiedząc, co robić, wszedł pod kołdrę i się nią opatulił. Młodszy pewnie poszedł posprzątać bałagan, co za sobą zostawili.
Jego przypuszczenia okazały się prawdą, gdy zobaczył, że chłopak wracam z ubraniami w ręce. Rzucił je na podłogę przy łóżku i szybko do niego dołączył.

— Tęskniłeś?— Spytał Jeon, przytulając do siebie chłopaka.

—Wcale.— Odpowiedział starszy, obejmując go rękami i nogami.

Oczy mu się powoli zamykały, nie chciał spać, był brudny i klejący. Potrzebował się obmyć, ale gdy Jungkook zaczął go głaskać po włosach, wiedział, że nie da radę.

— Dobranoc Kim— Szepnął Kook, kładąc pocałunek na czubku jego głowy.

— Dobranoc Jeon — Uśmiechnął się śpiąco starszy, po czym zamknął oczy.

Dziękuje za przeczytanie! Komentarze są spoko, naprawdę je lubię! :)

6 lip 2016

Swimming pools

Hullo! Tak jak obiecywałam, wróciłam z kolejnym one-shotem. Tym razem moim ukochanym vkookiem. Nie będę tu dużo pisać, zapraszam tylko do czytania :)

Ps: To opowiadanie znajduje się również na moim wattpad>> Tutaj


Pairing: Vkook/ Taekook
Rodzaj: two shot

Gatunek: Dwa głupki + dużo alkoholu, co złego może się stać?
Autorka: Taesoky
Beta: Kookie
Liczba słów: 2590

Wszystko było piękne, aż do momentu, w którym się obudził.
Przyszedł na imprezę organizowaną przez przyjaciela- przyjaciela jego najlepszego przyjaciela.
Jimin zawiózł ich na skraj miasta. Taehyung przez chwilę rozważał, czy przyjaciel nie chce go zamordować i wrzucić jego ciało do jakiś krzaków. Te myśli zniknęły, gdy zatrzymali się pod jakimś domem. Dużym domem z basenem.
Jimin powiedział, że będzie fajnie: dużo alkoholu, dużo zabawy, dużo muzyki i dużo nowych ludzi.

Cóż, nie mylił się.

Taehyung się świetnie bawił. Problem w tym, że przesadził.

Gdy wszedł z Jiminem, swoim najlepszym kumplem, pierwszym miejscem, co odwiedzili, był bar. Czyli, praktycznie, kuchnia przerobiona na potrzeby imprezy. Kręciło się tam paru ludzi. Muzyka w kuchni nie była tak ogłuszająco głośna, jak w salonie. Dochodził lekki szum basu, ale to rozmowy, zakłócały spokój.
Jimin wziął dla nich dwa papierowe kubki i je napełnił zwykłym, tanim piwem.
Taehyung chciał protestować, że przydałoby się coś mocniejszego, ale znając przyjaciela, nie pozwoliłby mu na to. To nie tak, że Jimin próbował go ograniczać… (Ale, tak naprawdę… Próbował go ograniczać.) Taehyung kochał się bawić, a alkohol mu w tym pomagał.

Złapali za swoje kubki i ruszyli do salonu. Tam znajdował się największy tłum i środek imprezy.
Muzyka była głośna, głośniki huczały, aż podłoga się trzęsła.
Jimin zajął miejsce na kanapie, a Tae był zmuszony usiąść na oparciu, ponieważ reszta mebla była zajęta przez jakąś pijaną parę. Na początku tylko siedzieli i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Co jakiś czas, któryś z nich wybuchał śmiechem na jakiś głupi żart, który nie powinien być śmieszny.
Taehyung nie znał prawie nikogo, więc Jimin był najlepszym towarzystwem. Tae nie był nieśmiały, daleko od tego, ale potrzebował się pierw rozluźnić i rozkręcić.

Dopiero, gdy jego kubek stał się pusty, dołączył do nich jakiś chłopak. Na sobie miał czerwono-czarną koszulę w kratę, a na nią narzuconą czarną skórzaną kurtkę. Na jego nogach leżały jasne dżinsy porozrywane w różnych miejscach. Chłopak wyglądałby dosyć zwyczajnie, jakby nie jego włosy. Były szare. Dosyć niezwyczajny kolor, pomyślał Tae, ale nikogo nie osądzał, sam miał czerwone, płonące włosy. Z tego, co zauważył, Siwy i Jimin musieli się znać. Chim się uśmiechał szeroko i wyglądał na szczerze zainteresowanego. Dopiero po jakimś czasie śmiania się z Jiminem, nowy go zauważył. Popatrzył na niego krótko i się przedstawił, jako Yoongi.
Tae już słyszał to imię i po chwili głowienia się, przypominał sobie, że to on zaprosił Jimina.

Jimin i Yoongi byli wciągnięci w jakąś rozmowę. O czym? Tae nie wiedział. Muzyka była tak głośna, że było trudno cokolwiek usłyszeć, a Taehyung nie był zbytnio zainteresowany ich słowami.
Wolał obserwować to, co się dzieje wokół niego.
Patrzył na przemieszczających się ludzi, na tańczące ciała, na kłócącą się parę w tłumie.
Został przerwany przez głośny dźwięk i popatrzył na przyjaciela. Jimin wpadł w histeryczny śmiech, nie potrafił przestać. Gdy popatrzył na Yoongiego, zauważył dziwny uśmiech na jego twarzy.

W tamtym momencie, Taehyung wywnioskował, że przydałby mu się następny kubek.

Wstał z kanapy i poszedł w kierunku kuchni. Próbował unikać ludzi, ale po drodze zatrzymał go Seokjin. Nie znali się dobrze, ale nie zatrzymało ich to przed wymianą paru słów. Często widywał Seokjina na korytarzach. Nie byli w tym samym oddziale, ale nieraz spotykał starszego w swoim budynku.
Chłopak był trzeźwy, nie tak, jak reszta ludzi. Tae zastanawiał się czy w ogóle pije, bo nigdy nie widział go z alkoholem w ręce.
Seokjin zadawał zwykłe grzecznościowe pytania. Jak szkoła? Dużo stresu? Jak egzaminy? Dobrze się bawisz? Z kim przyszedłeś?
Taehyung nie miał wielkiej ochoty rozmawiać, ale tego nie powiedział. Nie chciał być niemiły. Nie było to w jego naturze. Stał cicho i słuchał, jak drugi opowiada o swoim życiu. Tak, Seokjin był jednym z tych ludzi, co, gdy zaczęli mówić, nie potrafili się zatrzymać.

Jedyne, co Taehyung potrzebował, to wypełnić swój kubek.

Seokjin chyba zauważył jego niechęć i pożegnał się z przepraszającym uśmiechem. Może widział, że Taehyung nie miał ochoty rozmawiać, albo po prostu zmęczył się gadaniem samym ze sobą.

Ledwo starszy zniknął w tłumie, Taehyung wznowił swoją podróż. To, co zobaczył, sprawiło, że serce mu stanęło, po to, żeby zacząć bić z powrotem o wiele szybciej. W uszach mu gwizdało, a oczy miał skupione tylko na jednej osobie.
W kuchni stał, między innymi ludźmi, Jeon Jungkook. Czarne włosy, w zwykłym białym podkoszulku i czarnych rurkach z dziurami na kolanach, wyglądał, jak jakiś model. Taehyung się do tego nigdy nie przyzna, ale trochę mu zazdrościł.  
Rozmawiał z jakimś wysokim gościem z dziwnymi zielonymi włosami. Jungkook był na tyle rozproszony, że nie zauważył wytrzeszczonych oczu, które patrzyły prosto na niego.

Taehyung stał w miejscu, nie wiedział kompletnie, co robić. W głowie miał chaos. Zaryzykować i wejść do kuchni, mając nadzieję, że drugi go nie zauważy? Czy zrezygnować i poprosić Jimina, żeby poszedł mu po piwo?

Druga opcja wydawała się bezpieczna, ale nie chciał wyglądać na tchórza.

Wszedł do kuchni, trzymając jedno oko na Jungkooku. Jakby się na niego popatrzył, Tae po prostu obróciłby się. W ogóle niepodejrzane zachowanie.
Na szczęście, Jungkook był zbyt zaangażowany w rozmowie, żeby go zauważyć. Tae nie słyszał, o czym była dyskusja, ale sposób, w którym Jungkook machał rękami i się uśmiechał, poprowadziło go do wniosku, że o czymś opowiadał.

Taehyung szybko dolał napoju i, jak najszybciej, wyszedł z kuchni.

Jakby Jimin go zobaczył, lałby się ze śmiechu.
Droga powrotna była łatwiejsza. Nikt go nie zatrzymywał, nikt go nie potrącił, nikt na niego nic nie wylał. Gdy doszedł do kanapy, zauważył, że miejsca się zwolniły. Z ciężkim wydechem powietrza dosłownie na nią padł, przyciągając uwagę dwóch chłopaków.

—Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha — Zaśmiał się Jimin. Atmosfera pomiędzy nimi dalej była przyjazna.

Tae przewrócił oczami. Jimin nie miał najmniejszego pojęcia.

—Gorzej… Zobaczyłem Jungkooka.— Wytłumaczył Taehyung, który dalej próbował się uspokoić.

—Co? Lecisz na niego?— Powiedział Yoongi, po czym buchnął śmiechem na minę Tae.

—Naprawdę się mylisz…— Odpowiedział Jimin, za niego.

Nie powstrzymało to niestety chłopaka, przed wybuchnięciem. Był obrażony i ze skandalizowany. Jak można tak pomyśleć?!

—Nienawidzę go! Jest nieznośnym, aroganckim gnojem. Jak można go polubić? Założę się, że nie ma przyjaciół, a jak ma, to pewnie nie są lepsi od niego!— Taehyung nie potrafił się powstrzymać. Jego nienawiść do drugiego była naprawdę mocna. To nie jego wina, to wszystko Jungkook.
Jungkook, co mu dokuczał, co zachowywał się, jakby Tae był pod nim, co sprawiał, że jego serce szybko biło… ze złości.

Na jego słowa, każdy ślad uśmiechu, zniknął z twarzy Yoongiego.

— Jest moim najlepszym przyjacielem…— Powiedział. Jakby Tae go nie znał (A nie znał) powiedziałby, że lada chwile go zabije.

—Oh… Przepraszam— Nad nimi zapadła niezręczna cisza. Taehyung nie wiedział gdzie patrzeć. W tamtej chwili bał się Yoongiego, nie znał go i nie wiedział, co był w stanie zrobić, żeby obronić przyjaciela.
Pieprzony Jungkook, psuje wszystko nawet, jak go nie ma.
Podniósł kubek do ust i wziął łyka. Nagle, piwo nie smakowało mu tak bardzo.
Spróbował się zrelaksować. Usiadł wygodniej i złapał kubek w dwie ręce. Wpatrywał się w swój napój, tak jakby miał go ocalić z tej sytuacji.

— Nie wiem, co ci takiego zrobił, ale nie jest taki zły.— Odezwał się w końcu siwy.

Taehyung nie podniósł wzroku i po chwili wpatrywania się w piwo, zdecydował, że przy pierwszej okazji, weźmie coś silniejszego.

***




Dwa kieliszki później, Taehyung siedział na jednym z wielkich głośników. Głośna muzyka, która wydostawała się z pod niego, sprawiała, że przez całe jego ciało, przechodziły wibracje. Nie było to przyjemne uczucie, ale wolnego miejsca nie było.

Yoongi i Jimin zniknęli wcześniej, pod pretekstem tańczenia. Tae był pewny, że to kłamstwo. Siedział tam dłuższy czas i ani razu ich nie ujrzał. Patrzył na tańczące ciała, nie wiedział, co robić. Jego przyjaciel go zostawił, nie znał nikogo i zazwyczaj by go to nie zatrzymało, ale ten dzień był wyjątkowy. Pierwszy raz w ciągu trzech lat, nudziło mu się na imprezie.

— Hmm... Patrz, kogo tu mamy.— Odezwał się głos strasznie blisko jego ucha. Tae odwrócił głowę i spotkała go twarz Jeon Jungkooka. — Zgubiłeś swojego przyjaciela z bonusem?

Jungkook stał oparty jedną ręką o głośnik, a drugą miał przy ustach. Wziął łyka z kubka, nie ściągając wzroku z chłopaka. Czekał na reakcję.

— Ile razy mam ci powtarzać, że ja i Jimin— Tae przestał mówić i zmrużył oczy. —Dlaczego ci się w ogóle tłumaczę?

—Nie wiem, ty mi powiedz.

—Uważaj Jeon, bo pomyślę, że jesteś zazdrosny.

Jungkook buchnął śmiechem. Minęło trochę czasu zanim mógł się uspokoić, ale jak to zrobił, powiedział tylko. —Chodź się napić.

***

Obudził go straszny ból w głowie. Jego mózg chciał wybuchnąć.

Na początku myślał, że Jimin zaciągnął go do domu, że leży na swoim wygodnym łóżeczku. Ale twardość pod jego bokiem, dawała do zrozumienia coś innego. Poza tym, Taehyung nie pamiętał, żeby mieli w mieszkaniu ćwierkające ptaszki. Chłopak wtulił się bardziej do poduszki. Nie otwierał oczu, bo bał się, że kac mu się pogorszy. W ogóle chciałby już się nie ruszać, ale został zmuszony, bo jego poduszka, zrobiła dźwięk.

— Jimin? — Głos Kima był szorstki i chrypki ze snu i wcześniejszego picia.
Poduszka znów mruknęła.

Tae zaczął się głowić, próbując sobie przypomnieć, jak się znalazł w tej sytuacji. Nic nie przyszło mu do głowy. Ile wypił, że nie pamiętał większość tego, co robił? Ostatnią rzecz, którą pamiętał, to twarz Jeona.

Taehyung otworzył nagle oczy, wystarczył ten mały ruch i głowa zaczęła go bardziej boleć. Ale, jego kac został zapomniany w chwili, gdy zobaczył twarz chłopaka, leżącego tuż obok niego.
Pieprzony Jeon.
Czarnowłosy jeszcze spał. Leżał na plecach, a Tae miał jedną rękę i nogę zarzuconą przez jego ciało. Głowił się przez chwilę, jak udało mu się znaleźć w takiej sytuacji. Jak to możliwe, że on, Kim Taehyung, leżał przytulony do swojego arcywroga.

Jego poduszka, Jungkook wydusił z siebie kolejny cichy dźwięk, bardzo przypominający jęk i Tae odskoczył, jakby został poparzony. Chciał uciec, jak najdalej i o tym zapomnieć, ale… Coś go zatrzymało.
Dokładniej, zatrzymała go ręka Jungkooka.
Jeszcze dokładniej, zatrzymał go metal, który łączył ich nadgarstki.

Kajdanki.

Wcześniejsze szarpnięcie, przebudziło czarnowłosego ze snu.
Jeon otworzył oczy, na jego twarzy od razu pojawiły się znaki niezadowolenia. W końcu, został obudzony dosyć gwałtownie.

Ruszył ręką, która była złączona z tą Tae i jak poczuł zimny metal na skórze, popatrzył na nią.
Taehyung obserwował, jak jego oczy się komicznie powiększyły. Zazwyczaj, śmiał by się z mimiki twarzy drugiego, ale sam był za bardzo zdesperowany. Chciało mu się płakać. Co zrobił takiego niewybaczalnego, że został skazany na wieczność z Jungkookiem? Tae wiedział, że to przesada, ale w tamtej chwili właśnie się tak czuł.

Młodszy wyglądał na zaskoczonego, ale szybko jego ekspresja się zrelaksowała i na jego twarzy pojawiło się uświadomienie.
Czy Jeon pamięta? — Pomyślał Tae.

—Masz kluczyki?— Zaindagował Tae i dopiero, gdy zaczął obmacywać sobie kieszenie, (których nie miał) realizacja go trafiła. Był praktycznie nagi. Nie tylko on, Jungkook znajdował się w tej samej sytuacji. Oby dwoje, leżeli przytuleni do siebie jedynie w bokserkach.
Taehyung popatrzył najpierw na siebie, a później na Jungkooka i tym razem, naprawdę łzy naleciały mu do oczu. Nie tylko leżał wtulony do Jeona, tylko w bokserkach, ale na dodatek, nie w swoich.
Jeon pieprzony Jungkook miał na sobie, JEGO bieliznę i Tae tylko przypuszczał, że ta, którą posiadał on, była czarnowłosego.

Jungkook obrócił się do niego, ciągnąc go lekko przy tym. Skurczysyn patrzył na niego z błyskiem w oczach, widocznie uważał, że to wszystko zabawne.

—Nie.— Odpowiedział, unosząc kącik ust do góry.

Taehyung przewrócił oczami, żeby zaakcentować swoje oburzenie.

—Wiesz przynajmniej gdzie są?

—Wiem.

—Przestaniesz w końcu odpowiadać sylabami?!

—Przestaniesz w końcu zadawać pytania?

—Jakbym cokolwiek pamiętał, to może nie zadawałbym tyle pytań Jeon.

— Może nie powinieneś tyle pić, Kim.

Po tej małej dyskusji, Jungkook, w końcu przyznał się, że wszystko pamiętał. Niestety dla Tae, nie chciał powiedzieć, do czego zaszło wcześniejszej nocy. Taehyung był pewny, że nie podzielił się informacją, bo planował go w przyszłości szantażować. Poinformował go jedynie, że kluczyk był w posiadaniu Jimina.

Taehyung nie był pewny, co robić. Tak czy siak, był skazany na obecność chłopaka. Oby dwoje zdecydowali, że poczekają aż "przyjaciel z bonusem” Tae, ich znajdzie.

—Powiesz wreszcie, jak się tu znaleźliśmy? — Zapytał Taehyung, pokazując wolną ręką dookoła nich.
Siedzieli na podłodze, tuż obok siebie. Metalowa pułapka nie miała długiego łańcucha. Nie daleko nich, znajdował się pusty basen. Czerwone papierowe kubki i parę pustych butelek leżały porozwalane dookoła nich.

—Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć? — Odpowiedział chłopak, zdumiony.

Taehyung otworzył usta i zdążył tylko nabrać w nie powietrze zanim Jungkook mu przerwał, podnosząc rękę do góry, w znaku stop.

—Okej, uspokój się.— Nastała chwilowa cisza. Czarnowłosy zastanawiał się nad czymś. Po czym, zaczął mówić. — Byliśmy dosyć pijani. Okej, nie. Byliśmy nawaleni i widocznie wpadliśmy na genialny pomysł, napełnić basen alkoholem i w nim pływać.— Wytłumaczył chłopak. Jego wargi były ułożone w cienką linię i drgały z wysiłku, jakim był powstrzymanie śmiechu.

Taehyung patrzył z wytrzeszczonymi oczami, na chłopaka. To nie tak, że mu nie wierzył. Jego opowiadanie tłumaczyło te wszystkie puste kubki i butelki dookoła nich. Również, ich brak ubioru. Jednak ciężko mu było uwierzyć, że zrobiłby cokolwiek dobrowolnie z Jungkookiem.

—A kajdanki?

Jungkook mu nie odpowiedział.

Prawdę mówiąc, Tae niczego innego od niego nie oczekiwał. Jimin posiadał kluczyk, to znaczyło, że musiał coś wiedzieć. Na pewno wszystko powie. Po chłopaku, niestety, nie było widać ani śladu. Słońce było dość wysoko na niebie, ich dwójka to jedyne osoby, które znajdowały się na zewnątrz. Ale w domu, przez wielkie okna, też nikogo nie było widać.

Jakby chcieli, mogliby wstać, wejść do domu i kogoś poszukać. Niestety, byli zbyt leniwy. Plus ból głowy i mięśni, sprawiał, że Taehyung bał się ruszyć. Poza tym, dobrze im było. Rozmawiali, po raz pierwszy, bez dokuczania sobie nawzajem.

— Wiesz, w tej chwili, nie jesteś taki nieznośny.

— Wiesz, powiedziałeś to samo wczoraj.— Odpowiedział Jungkook, uśmiechając się do niego. Wyglądał na bezbronnego, gdy się tak uśmiechał. Taehyung poczuł, jak na własnej twarzy pojawiła mu się ekspresja podobna do jego. Nie próbował tego zatrzymać. To był chyba pierwszy raz, co Tae pokazał mu coś innego, od jego zwyczajnej krzywej miny.

Przystojny- pomyślał, zjeżdżając oczami po jego ciele. Pozwolił sobie przytrzymać wzrok na klatce piersiowej chłopaka i na jego brzuchu. Widać, że ćwiczył.

— Co jeszcze powiedziałem?— Zapytał, wracając na twarz czarnowłosego.

Jungkook patrzył na niego dziwnie. Jego źrenice były lekko poszerzone i nie patrzył mu w oczy. Jego wzrok leżał trochę niżej. Instynktownie, Taehyung wystawił język i zmoczył sobie wargi.
To sprawiło, że młodszy się ocknął i popatrzył mu prosto w oczy.
Powiedział, że nie słyszał.
Taehyung, lekko rozbawiony, powtórzył pytanie.

—Ah. To i tamto...— Jego odpowiedź była akompaniowana podniesieniem i opuszczeniem brwi.

Taehyung odwołał wszystko to, co pomyślał o nim wcześniej. Dalej był nieznośny.

***

Na szczęście Jimin przyszedł go zbawić. Chociaż Tae musiał sobie przyznać, że wcale nie było mu źle. Ale nie mógł się do tego przyznać przy nich.

Taehyung leżał, w końcu, swoim ukochanym łóżeczku. Tamtej nocy, zrobił parę rzeczy, z których nie był dumny.

Poszedł pić w towarzystwie Jungkooka. Porozbierał się do naga (razem z czarnowłosym) w nie swoim domu, bo chciał pływać w basenie pełnym alkoholu.
Na szczęście, Jimin ich znalazł i kazał im się ubrać. Niestety, znaleźli tylko bieliznę i pozakładali ją, nie zwracając uwagi na jej własność.
Na początku Yoongi bał się zostawić ich samych. Dwóch wypitych, nieodpowiedzialnych chłopaków. Ale Taehyung upewniał go, że dadzą sobie rade.

Jimin opowiedział mu o tym, jak skończyli przykuci do siebie. O tym, jak mówił, że chce być przypięty do niego na zawsze. O tym, jak krzyczał, że Jeon Jungkook, to jego nowy, najlepszy przyjaciel.
—Myślałem, że będę musiał się bić z Kookiem o tytuł „najlepszy przyjaciel głupka”— Powiedział Jimin, podczas opowiadania.

Cóż, Taehyung nie był dumny z tych rzeczy.


Wyciągnął telefon i napisał krótką wiadomość do czarnowłosego.


Dziękuję  za przeczytanie, mam nadzieję, że się spodobało. Może pojawić się następna część, ale nic nie jest pewne :) Druga część już opublikowana! Znajdziecie ją TUTAJ
Komentarze mile widziane! <3

3 lip 2016

History

HELLLOUUUU! Napisałam sequel do"I'll show you" No i ten...
Miłego Czytania!

Pairing: Vkook/ Taekook
Rodzaj: ONE SHOT/ SEQUEL
Garunek: nie wiem

Autorka: Kookie
Beta: Taeosky
Liczba słów 841

***



—Dziadku! Dziadku!—Wołała, mała ośmioletnia dziewczynka. Po chwili przybiegając do niego na taras.

—Tak słoneczko?—Zapytał się Taehyung swojej wnuczki, uprzednio ją podnosząc. Może i nie był już najmłodszy, ale miał jeszcze siłę podnieść małą dziewczynkę. Chociaż jego córka zabraniała mu nosić cokolwiek, to on i tak jej nie słuchał.

—Opowiesz mi o tobie i o dziadku Jungkook'u?—Zapytała ucieszona Hyuna, bo tak miała na imię.

—Oczywiście, gdzie skończyliśmy?—Tae usiadł na bujanym krześle i posadził sobie dziewczynkę na kolanach.


—Zacznij od początku, dziadku!—Wykrzyczała.

—Dobrze.—Uśmiechnął się i postanowił zacząć, powoli bujając się na krześle.
—A więc, poznaliśmy się z Jungkook'iem w podstawówce. Byliśmy mniej więcej w twoim wieku, może trochę starsi. Byłem jakoś w czwartej klasie.
Pamiętam, że w tedy przeprowadziłem się z Daegu do Seulu i było mi bardzo przykro z tego powodu.

—Dlaczego?—Przerwała mu Hyuna.

—Miałem tam wielu przyjaciół, nie chciałem ich stracić. Jungkook w tedy bardzo miło mnie powitał w ich szkolę, jak wiesz dziadek Jungkook był młodszy ode mnie.  Pocieszał mnie i spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, że w końcu się zaprzyjaźniliśmy.
Nie wiedziałem w tedy, co to za uczucie, ale nie było to zwykłe lubienie. Chciałem się w tedy nim opiekować już zawsze. Po jakimś roku, poznaliśmy całą resztę naszych przyjaciół. Jimin w piątej klasie dołączył do mojej i tak wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy. Kookie w tedy był zazdrosny o Jimina. —Wyszczerzył się na wspomnienie.

—Dlaczego?—Zapytała, po raz kolejny.

—Bał się, że go zostawię, bo Jimin był w moim wieku, a on młodszy. W dodatku, chodziłem z Jimin'em do klasy, ale po jakimś czasie poznałem ich ze sobą i tak powstało nasze trio. Później Jimin poznał Yoongi'ego, którego nam przedstawił, a Yoongi przedstawił nam swoich  przyjaciół. Hoseok'a, Namjoon'a i Jin'a.
 Oczywiście, nie wszyscy lubiliśmy się od początku, ale z czasem po prostu tak wyszło. W gimnazjum byliśmy najbardziej znanymi dzieciakami. Wszyscy nas po prostu lubili, a nam to nie przeszkadzało.
Dostaliśmy nawet nazwę naszej grupy.

—Jaką? —Ponownie mu przerwała.

—Bangtan boys.—Odpowiedział.

—Dlaczego taką?—Dziewczynka wcale nie denerwowała Taehyung'a tym, że zdawała w kółko pytania.

—Tak naprawdę, sami nigdy nie wiedzieliśmy. W każdym razie, dziadek Kook, gdy miał szesnaście lat zaczął śpiewać, był naprawdę świetny. Kochałem, jak przychodził do mnie po zajęciach i mi nucił. Zawsze śpiewał mi i całej reszcie i wszyscy uważaliśmy, że ma wielki talent. Zapisał się na lekcje wokalne, przez co miał mniej czasu dla nas, ale rozumieliśmy to. Popieraliśmy go we wszystkim, co robił. Każdy z nas go wspierał, bo każdy widział jakie szczęście mu to daję.
Kiedy Jungkook już był w liceum, namówiliśmy go do wzięcia udziału w przesłuchaniu. My byliśmy pewni, że ledwo go usłyszą, dostanie się.
Gdy miał już dziewiętnaście lat,w końcu na nie poszedł. Wybrałem się w tedy z nim, aby dodać mu otuchy. Wiedziałem, że jak wejdzie tam, to wszyto się zmieni, on też to wiedział. W tedy, już byliśmy razem.
 Naprawdę piękny rok.
Kook'ie panikował, więc dałem mu buziaka i zapewniłem, że mu się uda. Poradził sobie świetnie i się dostał.
W tedy nie mogliśmy być już razem, bo Jungkook'ie nie miał na to czasu, a ja chciałem, żeby skupił się na swoim marzeniu. Po dwóch latach, znowu się spotkaliśmy. Wezwali mnie do jakiegoś studia. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale się zgodziłem. Oglądałem go na ekranie za kulisami.
Pomyślałem w tedy, że wyprzystojniał i stał się mężczyzną. Oglądałem go wiele razy w internecie, ale nigdy z takiego bliska, jak w tedy. Każde załamanie na skórze, sińce pod oczami, wszystko było bardzo dokładne. Zauważyłem, że był ciut bardziej zmarnowany, byłem przekonany w tedy, że to przez pracę. Był zupełnie inny niż, gdy ostatni raz go widziałem.
Właśnie w tedy do siebie wróciliśmy, okazało się, że oboje nie mogliśmy sobie poradzić z rozstaniem.

—Co było dalej?—Odezwała się Hyuna.

—Dziadek Jungkook chciał zrezygnować z kariery, dla mnie. Nie pozwoliłem mu na to. Dalej był wielką gwiazdą. Zamieszkaliśmy razem i jakoś żyliśmy, godząc ze sobą, jego karierę. Po niedługim czasie, oświadczyłem się Kooki'emu. Wyjechaliśmy do Ameryki i się pobraliśmy.
Byliśmy coraz starsi i oboje chcieliśmy mieć dzieci, a jak wiesz oboje byliśmy chłopakami, a chłopcy nie mogą mieć ze sobą dzieci. Postanowiliśmy zaadoptować dziecko.—Mała kiwnęła głową na znak, że rozumie.
— I z tłumów dzieci, wybraliśmy twoją mamusie, która miała w tedy jedenaście latek. Żeby mieć więcej miejsca, przeprowadziliśmy się właśnie do tego domku.—Wskazał ręką na biały dom za sobą.
— I dalej, w sumie nie było nic ciekawego. Po prostu żyliśmy razem szczęśliwie. —Uśmiechnął się do niej i mocno przytulił do siebie.

—Dziadkuuuu...—Przedłużyła Hyuna. —Gdzie teraz jest dziadek Jungkook? Chcę go przytulić! —Popatrzyła w oczy Taehyung'owi.

—W lepszym miejscu... Przynajmniej mam taką nadzieję. —Powiedział i popatrzył w niebo. Minęły już dwa lata od śmierci ukochanego, a Taehyung wciąż to odczuwa, jakby to było wczoraj.
 Jungkook był bardzo młody, miał zaledwie czterdzieści dziewięć lat, jechał w tedy spóźniony na swój koncert, ale nigdy na niego nie dotarł. Miał śmiertelny wypadek. Taehyung czasami zastanawiał się czy może, gdyby Jungkook zrezygnował z kariery, czy byłby teraz obok niego, uśmiechając się i mówiąc, że go kocha.
Uśmiechnął się mimo łez na policzkach. Na pewno jest teraz szczęśliwy.—Pomyślał.


***
Jak zawsze komentarze mile widziane. <3

2 lip 2016

Randka w ciemno

To mój pierwszy Yoonmin. 
Zazwyczaj nie piszę innych shipów, po prostu nie wychodzą, ale tym razem, mam nadzieje, że się udało. Za niedługo powinien się pojawić również Taekook (oczywiście, żadna nowość xD)
Miłego czytania!

Pairing: Yoonmin, poboczny: taekook
Rodzaj: One shot
Gatunek: Sama nie wiem, co to xD
Autorka: Taesoky

Beta: Kookie
Liczba słów: 1941



—Tae! Ile razy mam ci powtarzać, że nie?!— Wykrzyknął zdesperowany Jimin.

Taehyung miał ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Jego przyjaciel był uparty jak osioł. Przez ostatnie parę tygodni, stał się bardziej przylepny. Wpadał do jego mieszkania i chciał spędzać ciągle razem czas. To nie tak, że Kim miał go dosyć, ale mało brakowało. Ciągle dzwonił, albo pisał, a jak rozmowy na odległość nie wystarczały, to nachodził go w mieszkaniu. Od kiedy Tae wprowadził się z Jungkookiem, przylepność Jimina się drastycznie zwiększyła.
Chłopak tłumaczył się tym, że lubił spędzać czas ze swoim najlepszym przyjacielem, ale Tae widział prawdziwy powód. Jimin czuł się samotny.

—Nie pójdę na żadną randkę w ciemno!—

Taehyung już nie wiedział, jak przekonać przyjaciela. Nie mógł go zmusić. Zaciągnąć go tam za włosy, też by nic nie dało. Sposób, w którym nie przewiduje się przemocy, musiał istnieć.
Było zbyt wcześnie, żeby się poddać.
Poza tym.

Taehyung się nigdy nie poddaje.


—Jimin… Wiesz, jak bardzo Kookie kocha Iron Mana, prawda? — Zapytał Tae. Nie chciał używać swojego chłopaka przeciwko niemu, ale nie miał lepszych pomysłów.

Przyjaciel patrzył na niego, jakby był lekko upośledzony.
— Co ma Jungkook wspólnego z tym wszystkim? 

— Jungkook kocha Iron Mana… — Tae czekał tylko, aż przyjaciel w końcu zrozumie.

— Stuknięty jesteś? Co ma Jungko- OH! — Ledwo do niego doszło, wytrzeszczył oczy. — Nie odważysz się…

— Założysz się?

— Jak się dowie, zabije mnie! Kim Taehyung, jak mu powiesz… Koniec z nami.

— Ledwo Jungkook z tobą skończy, przyczołgasz się do mnie z płaczem. Będziesz chciał się przytulić i narzekać, jaki to on jest niedobry….— Tae przemyślał chwilę sytuację. — Jak w ogóle przeżyjesz…

***

Jimin miał jeszcze coś dodać, ale dźwięk otwieranych drzwi go przerwał. Obrócił głowę w stronę wejścia i po chwili zauważył wynurzającą się figurę Jungkooka. Gdy ich wzroki się spotkały, Jiminowi zamarzła krew w żyłach.
Kook krzywo na niego patrzył. Przez chwilę Jimin się bał, że może słyszał ich rozmowę. Chwilę później, wzrok Jungkooka skierował się na swojego chłopaka i od razu było widać zmianę w jego ekspresji. Jak wcześniej jego wargi były ułożone w cienką linie, teraz były uniesione w lekkim uśmiechu.

—Hej, jak byłem na schodach, słyszałem krzyki. Wszystko w porządku?— Jungkook zapytał, podchodząc do Tae. Przytulił go szybko i ułożył lekki pocałunek na jego policzku. Gdy skończył się witać, popatrzył oczekująco na Jimina.

—Uh, tak. Tae załatwił mi randkę w ciemno…— Jimin patrzył, jak brwi Jungkooka uniosły się wysoko na jego czole. Zdziwiony, popatrzył na swojego chłopaka.

Taehyung patrzył nieustannie na przyjaciela, oczekując dalsze słowa.

Jimin pomyślał, co by się z nim stało, jakby Jungkook się dowiedział o statuetce.

To był wypadek, niefortunne wydarzenie.
Jimin wyszedł ze studia i poszedł prosto do mieszkania przyjaciela. Był nerwowy.
Wszyscy z kursu tańca mieli przygotować płytę z muzyka i własną choreografie. Chłopak był gotowy. Wiedział, że zrobi wrażenie. Pracował ciężko przez tygodnie, żeby doprowadzić choreografię i własne ruchy do perfekcji. Był pewny siebie. Jak nadeszła jego kolej, stanął na środku sali z głową uniesioną wysoko do góry.
Stał dumnie, aż do momentu, w którym instruktor tańca wcisnął przycisk „play” i muzyka zaczęła grać. Jimin wytrzeszczył oczy i nie wiedział, co robić. Wszyscy patrzyli i oczekiwali. Wszyscy oprócz jednego chłopaka, który stał w kącie i przykrywał usta ręką.
Hoseok, jeden z najlepszych w kursie, zdecydował, że byłoby śmiesznie podmienić jego płyty.
Po paru sekundach paniki i widząc uniesioną  brew instruktora, Jimin zaczął się ruszać. Improwizował.
Wynik nie zadowolił nauczyciela, który dał mu tydzień na przygotowanie coś lepszego. Najbardziej zdenerwowało go to, że jakby nie Hoseok, który próbował go przekonać, Jimin nie dostałby drugiej szansy.

Zdenerwowany, opowiadał o wydarzeniu swojemu najlepszemu kumplowi. Narzekał i krzyczał, przeklinał i beczał. W momencie, gdy zaczął pokazywać swoją choreografię, uderzył ręką o półkę na ścianie i strącił z niej statuetkę. Ledwo uderzyła o podłogę, rozleciała się na małe kawałki.
Na szczęście, Jungkook nigdy nie dowiedział się o losie jego skarbu. Zaraz po wypadku, Jimin zapomniał o wszystkim złączonym z Hoseokiem. Był bardziej zmartwiony własnym bezpieczeństwem. Taehyung wytłumaczył mu, że statuetka posiadała wartość sentymentalną. Chłopak od razu zaczął szukać sklepu, który sprzedawał identyczną. Na szczęście, go znalazł.

Jimin wziął głęboki wdech i dokończył.
—A ja się zgodziłem.

***

Dla swojego szczęścia, Taehyung nie wybrał, jako miejsce spotkania, jakiejś restauracji. Jimin ich nie znosił. Za to, wkroczył do Starbucksa, gdzie miał się spotkać z tajemniczym chłopakiem.
Tae nie podał mu dużo informacji, chociaż pytał. Powiedział tylko, że jest niski jak on i podał jego numer telefonu. —Na wszelki wypadek.— Powiedział.

W cale nie było dużo ludzi, może dlatego, że było dosyć późno. Zazwyczaj ludzie nie pili kawy o siódmej wieczorem, więc Jimin był wdzięczny. W drodze do baru chłopak przypomniał sobie, że nie miał pojęcia, jak wyglądał drugi, ani gdzie go znaleźć.
Jimin zwyzywał przyjaciela w myślach. Zastanawiał się przez chwilę, czy wyjść. Zamówić kawę i po prostu wrócić do domu. Niestety wiedział, że ledwo Tae się o tym dowie, powie Jungkookowi o nieszczęsnym wypadku jego laleczki.

Po zakupie zwykłej cafe-latte, chłopak obrócił się i stanął na środku pomieszczenia, nie wiedząc, co robić dalej.

Kątem oka zauważył jakiś ruch i instynktownie obrócił tam głowę. Chłopak siedzący przy oknie, machał do niego ręką. Jimin rozglądnął się dookoła, żeby upewnić się czy to na pewno do niego. Nie było nikogo na środku oprócz niego, ale dla pewności, Jimin wskazał palcem na siebie, patrząc się na drugiego pytająco.

Chłopak kiwnął głowa i Jimin ruszył w jego kierunku.

—Yoongi. — Przedstawił się, gdy Jimin usiadł naprzeciwko niego.

—Jimin.

Pomiędzy nimi zastała niezręczna cisza. Jimin trzymał kubek w dwóch rękach i od czasu do czasu spoglądał na drugiego.
Yoongi nie spuszczał z niego wzroku, ale też nic nie mówił. Park popatrzył na wybór napoju chłopaka i zauważył, że to zwykła, czarna kawa.
Ohydne.

Po chwili siedzenia w ciszy, Jimin wyciągnął telefon z kieszeni. Chciał wysłać wiadomość do swojego przyjaciela. Bo, z kim on go umówił? Ale przeglądając listę kontaktów, zauważył numer pod nazwą „randka”. Wiedział, że to nie genialny pomysł, ale nie miał nic do stracenia.

- Cześć  -

Napisał i wysłał zanim mógł się rozmyślić.

Słysząc powiadomienie, Jimin podniósł wzrok i zobaczył, jak drugi sięgał po telefon.

Park zauważył moment, w którym przeczytał wiadomość. Na początku, gdy wyciągał komórkę, miał zmarszczone brwi, a po chwili uniósł je tak wysoko, że zanikły pod jego grzywką. Po chwili wpatrywania się w ekran, Yoongi popatrzył na niego. Nie był pod wrażeniem.

Jimin, widząc reakcję drugiego, napisał szybko druga wiadomość.

- Nie jestem dobry w poznawaniu nowych ludzi >.< -

-Okej..?-

 Czytając odpowiedź chłopaka, Jimin przestraszył się, że zaraz wstanie i wyjdzie, zostawiając go tu samego. Popatrzył na niego, ale Yoongi nadal wpatrywał się w telefon, pewnie czekał na kolejną wiadomość.

Jimin zastanowił się trochę i napisał.

- Więc, skąd znasz Tae? -

Gdy zobaczył, że Yoongi odpisuje, uśmiechnął się sam do siebie. Sięgnął po kubek i wziął małego łyka. Kawa już była letnia i nie smakowała tak dobrze. Usłyszał dźwięk powiadomienia i zerknął na telefon.

-Chodzi często do klubu, w którym, od czasu do czasu, pracuje. Podszedł do mnie mówiąc, że jest fanem. Nie byłem pod wrażeniem, ale trudno nie polubić chłopaka. -

Jimin uśmiechnął się szeroko. To prawda, trudno nie polubić kuleczki szczęścia zwanego Kim Taehyung. Park już kiedyś zauważył jego popularność i to nie dzięki jego wyglądu. Był  dumny i zaszczycony, że miał takiego przyjaciela, a przynajmniej do czasu, kiedy sobie przypomniał, że siedzi w tym café z jego winy.

-Pracujesz w klubie? -  Zaindagował.

-Raz w tym, raz w tamtym. Rapuje – Odpisał, szybko, drugi.

—Naprawdę?! — Wykrzyknął Jimin, strasząc nie tylko Yoongiego, ale też samego siebie. Nie było w jego zamiarze krzyczeć. Był zaskoczony. Rap i hip hop zawsze go fascynowały.
Po chwili zdziwienia, przypomniał sobie coś.

— Czekaj... Suga? — Zapytał. Pewnie wyglądał, jak głupek, z szeroko otwartymi oczami i ustami.

Taehyung wspominał parę razy, że Suga będzie rapować i, że musi iść na jego występ. Próbował go zabrać parę razy, ale Jimin nigdy nie przepadał za napchanymi klubami i prawie zawsze, odmawiał.

Yoongi dalej patrzył na niego zaskoczony, przez to, że się w końcu odezwał, czy może dlatego, że wykrzyknął. Jimin nie wiedział. Chłopak, po chwili, zrelaksował się i wrócił do siebie.
—We własnej osobie.— Uśmiechnął się lekko.

—Wow... Czuję się, jakbym spotkał celebrytę.— Wymamrotał, głaskając się palcem za uchem. Nagle czuł się zawstydzony, bardziej niż wcześniej.

Yoongi się zaśmiał, pół niedowierzając, pół z rozbawienia.
— Jestem daleko od bycia celebrytą, Jimin.—

Pierwszy raz usłyszał swoje imię wymawiane przez chłopaka i zdecydował, że podoba mu się ten dźwięk.

—Nie wiem czy słyszałeś kiedykolwiek, jak Tae o Tobie mówi. On Cię dosłownie kocha, aż Jeon jest zazdrosny.—  Chłopak się lekko zaśmiał, przypominając sobie minę, którą robił Jungkook za każdym razem, co Tae wypowiadał imię Sugi.

W ten sposób, zaczęli rozmawiać. Telefony i smsy zostały zapomniane. Jimin już ich nie potrzebował. Rozmowa przychodziła im łatwo. Mimo tego, że wyglądali na dwóch kontrastowych ludzi, mieli dużo wspólnego. Minęły dwie godziny, a Jimin już miał wrażenie, że zna chłopaka. Łączyła ich pasja. Jimina do tańca, a Yoongiego do muzyki, mieli podobne gusta.
Suga wyglądał na zimnego, czasami potrafił być sarkastyczny, ale nie robił tego złośliwie. To była pierwsza rzecz, którą w nim zauważył i może na początku, czuł się trochę onieśmielony przez to, ale z czasem zrozumiał, iż to, po prostu, jego charakter.
Czas zleciał szybko i Jimin nawet nie zauważył godziny. Dopiero, gdy Yoongi zaczął wstawać, sprawdził telefon. Było dosyć późno. Wszyscy klienci już dawno powychodzili. Zostali tylko we dwoje.
 Zauważył też, dwie nieprzeczytane wiadomości od najlepszego przyjaciela.

—Zobaczymy się jeszcze?— Odezwał się Yoongi, zakładając kurtkę.

— Jasne.— Jimin złapał za kubek i uniósł go do ust. Kawa była zimna i chłopak próbował się nie krzywić, przez ten niedobry smak. Jak zauważył, że Yoongi wstał, szybko się ubrał i zrobił to samo. Wyszli razem na chłodne powietrze Seulu.

—Napiszę.—  Powiedział Suga i zaczął iść.

Jimin wziął wydech z ulgi. Nie poszło tak źle, jak się spodziewał. W ogóle nie było źle. Na początku, może było dziwnie, ale te smsy pomogły mu przełamać lód i był temu wdzięczny.
Przez to, że myślał o tym wieczorze, prawie nie zdał sobie sprawy z faktu, że Yoongi szedł w kierunku jego drogi powrotnej. Szybko dogonił chłopaka i zaczął iść z nim równym krokiem.

—Zapomniałeś coś?— Yoongi obrócił się do niego, ale nie zatrzymał się.

Jimin pokiwał głową na nie. — Idę w tamtą stronę.—

—Oh…— To jedyne, co odpowiedział starszy.

Szli w ciszy przez dwie minuty. Słychać było tylko dźwięk odbijania się ich podeszw o chodnik i hałas samochodów, co przejeżdżały od czasu do czasu.,0

Zbliżali się do przystanku autobusowego i Yoongi się zatrzymał. Jimin razem z nim.

—Hej…umm.— Starszy obrócił się do niego. —Pojutrze mam show, Taehyung wie gdzie... Chciałbyś może przyjść?— Chłopak wyglądał na nie pewnego, to było dziwne. Przez cały wieczór, Jimin nie zauważył ani kropli niepewności.

Młodszy uśmiechnął się do niego. Chociaż nie przepadał za klubami, zdecydował, zrobi wyjątek.
—Oczywiście.—  

Wracając do domu, tym razem sam, Jimin pomyślał, że będzie musiał podziękować swojemu najlepszemu przyjacielowi.

***

Dzień później, Jimin siedział na kanapie przyjaciela. Za prośbą Tae, opowiadał o wydarzeniach wcześniejszego wieczoru. Taehyung uśmiechał się sam do siebie, tak jakby wiedział, że Jimin polubi drugiego.
Niestety, spokój nie potrwał długo, bowiem Taehyung przypomniał sobie coś i zrobił krzywą, zmartwioną minę.

—Co się stało? Dlaczego robisz taką minę? — Zapytał Jimin zmartwiony, jak zobaczył wyraz twarzy przyjaciela.

—Wczoraj…Kookie pytał, jak mi się udało Cię przekonać i… powiedziałem o szantażu?— Ostatnia część zdania powiedział w sposób niepewny. Jiminowi podskoczyło serce do gardła.

—Czy powiedziałeś mu-

Jimin nie skończył pytania, bowiem drzwi od sypialni się otworzyły i wyjawił się z nich Jungkook, odziany tylko w czarne bokserki. Ledwo chłopak go zobaczył, zmrużył oczy i jego postura zrobiła się sztywna.
Jimin dobrze wiedział, co to znaczy. Szybko wstał i zaczął uciekać.

—Park Jimin!

Komentarze (jak zawsze) mile widziane! Do następnego razu!